Czyżby światowy rynek e-commerce czekała nowa rewolucja? Coraz prężniej rozwija się zjawisko nazwane „sharing economy”. Polega ono na wymianie dóbr i usług, pomiędzy użytkownikami internetu. Co rusz powstają nowe portale wypełniające tę niszę, a ona sama z dnia na dzień zyskuje na wartości.
„Sharing economy” może być bardzo dobrym pomysłem na chociażby tanie spędzenie wakacji w odległym kraju. Dostanie się do celu podróży czy wynajęcie pokoju na miejscu, kosztować nas będzie śmieszne pieniądze. Z innej beczki, możemy np. dokonać naprawy naszego samochodu, która kosztować nas będzie ugotowanie obiadu, albo posprzątanie mieszkania wykonawcy tej usługi. Na tym właśnie opiera się „sharing economy” – wypożyczaniu lub wymianie usług. Wszystko zaczęło się w latach 2008 – 2010, kiedy na świecie panował kryzys gospodarczy. Sam kryzys powoli traci na sile, w przeciwieństwa do nabywania dóbr i usług w wyżej wspomniany sposób.
Pojawia się coraz więcej stron internetowych umożliwiających „sharing economy”. Najpopularniejsze to m.in. BlaBlaCar czy AirBnB. Również Polacy mają swoje witryny w tej niszy, jak chociażby Wymiennik. Eksperci szacują, że na chwilę obecną ten rynek wart jest ok. 26 miliardów.
Niektórych interesować może jednak bezpieczeństwo takich transakcji. Serwisy oferujące te usługi, oparły swoje systemy bezpieczeństwa na dokumentacji, zdjęciach, a także portalach społecznościowych. I to działa! Wciąż jest jednak wielu sceptyków, ale zwolennicy „sharing economy”, podają im jeden, bardzo mocny argument. Kiedy ok. 15 lat temu tworzył się rynek e-commerce, także obawiano się o bezpieczeństwo zakupów w internecie. Po kilku udanych transakcjach te obawy jednak zniknęły. Czy podobnie będzie w wypadku „sharing economy” i czy jest to nowa droga e-handlu? To pokażą nadchodzące lata.