Wiele wskazuje na to, że wkrótce na rynku e-commerce może być jeszcze tłoczniej, niż jest do tej pory. Wszystko przez podatek handlowy, o którym jest głośno już od kilku tygodni. Według ostatniej poprawki do ustawy, sklepy internetowe nie będą nim objęte.
Krążą pogłoski, że wielu przedstawicieli branży spożywczej myśli o tym, aby przenieść swoją działalność do internetu. Już od paru lat o takich planach mówią przedstawiciele sieci „Biedronka”. Inne dyskonty również mówią, mniej lub bardziej dyskretnie, o otwarciu sklepów internetowych. Miałoby to polepszyć ich sytuację finansową po wejściu w życiu podatku od handlu. Co prawda pierwotnie miał on objąć również przedstawicieli e-commerce, ale ustawodawcy prawdopodobnie zrezygnują z tego pomysłu. Tu ratunek dla siebie widzą stacjonarne sieci handlowe.
Nie oznacza to jednak, że dyskonty będą chciały funkcjonować wyłącznie w wirtualnej przestrzeni. A przynajmniej póki co nie mówią o tym głośno. Założenie sklepu internetowego generowałoby dodatkowe zyski. Z danych ekspertów, te zyski na początku osiągałyby poziom maksymalnie 2% regularnych obrotów sieci. Wystarczyłyby zatem na załatanie luki w budżecie, spowodowanej wprowadzonym podatkiem. Z czasem oczywiście stawałyby się większe.